Na Śląsku, w katowickiej dzielnicy Bogucice i w Mikołowie, powstały zdjęcia do filmu „Jesteś Bogiem” o zespole Paktofonika, w reżyserii Leszka Dawida, do scenariusza Macieja Pisuka. Członkowie grupy: Magik, Rahim i Fokus, przyczynili się do ukształtowania polskiej sceny hiphopowej.

Dwanaście lat po śmierci Magika w Mikołowie i Bogucicach mało kto o nim pamięta …wiem że jestem lśnieniem I okamgnieniem Że będę wspomnieniem Paktofonika, „Chwile ulotne” Mikołów: Znają tylko Rahima Mikołów to niewielka miejscowość w dolinie rzeki Jamny. Jej sercem jest piękny rynek z ratuszem przypominającym zamek, secesyjnymi kamieniczkami, fontanną i brukowanymi alejkami. Chociaż leży w obrębie Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego, czas tu płynie jakby spokojniej, wolniej. Nie widać kopcących kominów ani wielkich hal fabrycznych. Jednak w 2000 r. miejsce to wyglądało inaczej. Na ławeczkach przesiadywała młodzież. Niemal wszyscy uważali się za hiphopowców. Obowiązkowo ubrani w bluzy z kapturem i za duże spodnie, pili piwo, hałasowali, palili skręty. To właśnie tam Magik, Piotr Łuszcz, rapował swoje pierwsze teksty i spotkał Rahima, Sebastiana Salberta. Również w Mikołowie Magik, Rahim i Fokus, czyli Wojciech Alszer, komponowali muzykę, układali teksty piosenek i urządzali próby. Jednak od śmierci Magika minęło prawie 12 lat i wiele się zmieniło. – Po śmierci kolegi wspólnie z Fokusem utworzyliśmy Pokahontaz. Potem z przyjaciółmi założyłem agencję artystyczno-wydawniczą MaxFloRec. Promujemy ambitną muzykę, głównie z południa Polski. Stwarzamy zespołom profesjonalne warunki do wydawania płyt, zapewniamy promocję i kreujemy ich pozytywny wizerunek na rynku muzycznym – mówi dziś Salbert, gdy pytam go o życie po Paktofonice. – Zajmujemy się również organizacją koncertów i różnych eventów. Zorganizowaliśmy wiele ciekawych i udanych imprez tanecznych, koncertów, pojedynków freestylowych i warsztatów artystycznych. Również kariera Fokusa rozwijała się po śmierci Magika. Wojciech Alszer występował w zespołach Pijani Powietrzem i Pokahontaz. Wydaje też płyty z utworami solowymi. Ożenił się. Nadal często spotyka się z Rahimem. To właśnie z nim po siedmiu latach od wydania pierwszego albumu Pokahontaz wspólnie nagrywają drugi. Prace nad nowym krążkiem, zatytułowanym „Rekontakt”, ruszyły rok temu. Premiera zaplanowana jest na 19 października. W 2011 r. Alszer został sklasyfikowany na 14. miejscu listy 30 najlepszych polskich raperów według magazynu „Machina”. Jednak i jego nazwisko znają tylko fani hip-hopu. Salbert przez pewien czas mieszkał w Krakowie i w Warszawie, ale wrócił do Mikołowa. Jest bardzo popularny w tym mieście. Słynie jako doskonały mediator i wróg narkotyków. W 2007 r. otrzymał od burmistrza nagrodę Mikołowianin Roku. – Muzyka i praca wypełniają niemal cały mój wolny czas. Czasami czytuję książki o buddyzmie, ale nie jestem wyznawcą tej religii. Oglądam też mecze koszykówki, zwłaszcza ligę NBA, i spotykam się z dziewczyną – dodaje Salbert. Młodzież z Mikołowa zna Rahima, utwory Paktofoniki i Pokahontaz. – Lubię słuchać hip-hopu. Ta muzyka opowiada o realnym, a nie wyimaginowanym świecie, mówi o prawdziwych uczuciach – mówi Klaudia Skutela, uczennica I klasy Liceum Ogólnokształcącego im. Karola Miarki w Mikołowie. – Rahim jest wspaniały, w sierpniu byłam na jego koncercie w amfiteatrze w Łaziskach Średnich. Wystąpił z młodszym bratem Minixem. O Magiku wiem tylko, że popełnił samobójstwo, wyskakując z okna. Widziałam też kilka jego zdjęć w internecie. – Magika nie znałam, ale mój chłopak czasami gra z Rahimem w koszykówkę w jednej drużynie – dodaje 18-letnia Agata Wawszczyk. – Siedzę wtedy na ławeczce i im kibicuję. Niekiedy widuję Rahima w kawiarni, jak rozmawia z różnymi ludźmi. Jest bardzo sympatyczny. – Nazwisko Łuszcz oczywiście kojarzę z Paktofoniką, ale nigdy go nie poznałam. Rahim czasami do nas zagląda, a jego młodszy brat Minix prowadzi tutaj warsztaty beatboxu. Uczy chętnych naśladowania różnych dźwięków wydawanych przez instrumenty muzyczne, np. odgłosów trąbki – mówi Halina Grolik, barmanka z Klubu Studenckiego Fraktal w Mikołowie. Katowice-Dąbrówka: Za wulgarne słowa Magik był uczniem Technikum Elektromechanicznego przy Zespole Szkół Technicznych w Katowicach-Dąbrówce Małej. Budynek został zbudowany w 1945 r. Ma solidne, grube ściany i długie korytarze. Uczęszcza do niego 500 uczniów. Na ścianach wiszą dyplomy, a w holu głównym, tuż obok sekretariatu, stoi przeszklona gablota z pucharami zdobytymi przez wychowanków. Właśnie w tej szkole Magik poznał o trzy lata młodszego od siebie Wojtka Alszera. Razem na przerwach palili skręty i układali teksty piosenek. – Piotr nie sprawiał większych problemów wychowawczych. Jednak nie uważał na lekcjach. Często podczas zajęć miał na głowie czapkę i kaptur od bluzy, a na uszach słuchawki. Wykładane przedmioty w ogóle go nie interesowały, więc opuszczał wiele zajęć. Kochał muzykę. Ona stanowiła cały jego świat. Czasami ze mną o niej dyskutował. Dał mi nawet swoją płytę z autografem. Piosenki zrobiły na mnie spore wrażenie, więc mu to powiedziałam – mówi mgr inż. Halina Bieganowska, która uczyła Magika przedmiotów zawodowych. Pani Bieganowska nie była zbytnio zaskoczona, gdy dowiedziała się o samobójczej śmierci ucznia. Na jego pogrzeb nie poszła. – W szkole nie ma żadnej tablicy pamiątkowej poświęconej Piotrowi. I już nigdy nie zostanie powieszona. Kilka miesięcy temu zapadła decyzja o likwidacji tej placówki – dodaje. Młodzież ucząca się w zespole szkół technicznych wie, że Magik chodził do tego technikum. I tyle. Jego utworami nie są zachwyceni. Ich zdaniem są za bardzo wulgarne. A że Paktofonika z Magikiem wydała tylko jedną płytę, znudziło im się słuchanie ciągle tych samych kawałków. – Lubię hip-hop, ale tylko w wykonaniu francuskich raperów, zwłaszcza Booby – mówi 20-letni Michał Markowski, uczeń tego technikum. Bogucice: Magik? Kto to taki? Bogucice to jedna z najstarszych katowickich dzielnic. Stuletnie budynki wielorodzinne, kilka nowych osiedli mieszkaniowych. Przez wiele lat działały tam potężne zakłady przemysłowe. Dzisiaj wiele z nich już nie istnieje, KWK „Katowice” oraz huta cynku. Dzielnica słynie z fabryki porcelany, szpitala oraz sanktuarium Matki Bożej Boguckiej. To w tej robotniczej dzielnicy niemal całe swoje życie spędził Magik. Jego ojciec pracował w fabryce, a matka była sprzątaczką w bibliotece. Jednak mało kto spośród pełnych trosk o własny los mieszkańców Bogucic pamięta hiphopowego muzyka samobójcę. – Piotr Łuszcz, hiphopowiec? Przykro mi, ale to nazwisko nic mi nie mówi, poza tym nie słucham tego rodzaju muzyki – odpowiada na moje pytanie 35-letni Piotr Wrona, bezrobotny mieszkaniec Bogucic. – Po raz pierwszy usłyszałam o Magiku, gdy zaczęto kręcić o nim film. Ale ja do kina się nie wybieram. Dlaczego nikt Magikowi nie pomógł, gdy przez długie miesiące cierpiał i borykał się z różnymi kłopotami? Gdzie byli jego żona, rodzicie, przyjaciele, fani? Dlaczego nikt go nie zaprowadził do lekarza? – zastanawia się 24-letnia Monika Wajda, kwiaciarka z Katowic. – Łuszcz, Salbert, Alszer? Nic mi to nie mówi. Magik i Fokus kojarzą mi się z występami cyrkowymi, a Rahim z arabskim imieniem – 44-letni Jerzy Wolnicki o Paktofonice nie słyszał. Trudno być prorokiem we własnym mieście. Podobne wpisy

Jeżeli nie masz ochoty czytać, a wolisz słuchać, to zapraszam do odcinka #10. Maciej Herman CEO LOTTE Wedel, czyli silna marka w praktyce. Angelika Chimkowska: Dzień dobry. Dzisiaj w szczególnym odcinku wywiad z Maciejem Hermanem z Wedla. Opowiadamy o tym, jak w praktyce wygląda działalność prezesa na LinkedInie.
Sławomir Pietrzak - wywiad: o Magiku, Kalibrze 44, Kaziku, Records (Magazyn Popkillera) Video of Sławomir Pietrzak - wywiad: o Magiku, Kalibrze 44, Kaziku, Records (Magazyn Popkillera) Masz dosyć muzycznej papki z TV? Popkiller wyeliminuje wszystkie szumy i pozwoli skupić się na tym, co w muzyce naprawdę wartościowe. Zaserwujemy Ci najlepsze piosenki, teledyski, recenzje płyt i newsy z branży hip-hopowej. Wykonawcy ze świata hip-hopu opowiedzą w wywiadach o swoich planach na koncerty i festiwale hip-hopowe. Na Popkillerze znajdziesz to wszystko, my piszemy konkretnie o muzyce. nie odpowiada za treści słowne i wizualne w utworach audio i video prezentowanych na łamach serwisu, a udostępnionych przez wydawców fonograficznych i samych artystów. Nagrania te są prezentowane ze względu na ich walor newsowy i nie przedstawiają stanowiska REGULAMIN SERWISU /// POLITYKA PRYWATNOŚCI /// POLITYKA COOKIES
Dzięki temu „Jesteś bogiem” staje się swego rodzaju wielogłosem o Magiku, o jego poczuciu wyobcowania i bezradności wobec wymagań ówczesnej rzeczywistości. W „Jesteś bogiem” widać Polskę końca lat 90. i tę z początku XXI wieku. Gdyby doszukiwać się jakiejś pozytywnej strony tego, że film tyle lat czekał na realizację, O muzycznej bańce, nowych twarzach w hip-hopie i Donatanie rozmawiamy z Rahimem, znanym z Paktofoniki i Pokahontaz. Zobacz też: Ks. Jakub Bartczak: Nie rapuję z ambony [rozmowa MM]Rahim swoją działalność muzyczną rozpoczął w 1994 roku w formacji 3xKlan. Po rozpadzie grupy nawiązał współpracę z Magikiem i Fokusem, z którymi w 1998 roku założyli słynną Paktofonikę. Obecnie występuje solo oraz w duecie z Fokusem jako Pokahontaz. Jest również szefem śląskiej wytwórni hiphopowej też inne rozmowy Mojego Miasta [serwis]Piotr Kalsztyn: Masz studio, własne wydawnictwo, występujesz na scenie, czy jest jeszcze coś, czego nie wiesz o polskim hip-hopie? - Wielu rzeczy nie wiem, a ktoś kto powiedziałby, że wie wszystko, byłby w ogromnym błędzie. Przez to, co wymieniłeś, tyle czasu poświęcam na szeroko pojętą pracę, że nie jestem w stanie śledzić wszystkiego na bieżąco i nad tym trochę ubolewam. Czasem przechodzą mi fajne rzeczy koło nosa. Jak się robi hip-hop w Polsce w 2013 roku? Dużo się zmieniło?- Jeśli chodzi o kwestie twórcze, to niewiele. Dalej trzeba napisać tekst i zdobyć bit. Mówię zdobyć, bo kiedyś trzeba było go sobie zrobić samemu, a teraz można kupić albo dostać. Dzięki temu można uzyskać muzykę z całego świata. Słyszałem ostatnio, że np. Cheeba z East West Rockers "ogarnia" bity z Karaibów. Świat stoi przed nami otworem i pod tym względem jest dużo łatwiej. Tak samo jeśli chodzi o nagranie – każdy może uprawiać homerecording, wystarczy szafa z mikrofonem i PeCet. Sam nagrywałem w domu, gdy nasze studio przez jakiś czas było nieczynne. Niby fajnie, ale wejście do studia daje komfort, odcinasz się od całego życia i jesteś w muzycznej Wszystko ewoluowało. Promocja i wydostanie się na zewnątrz są teraz bardzo ważne. Najcięższy orzech do zgryzienia mamy z nowymi twarzami. Jest ogromny napływ artystów. Teoretycznie, dzięki platformom typu YouTube można zaprezentować siebie i nie trzeba już być związanym z żadną wytwórnią, a świetnie sobie radzić. Takie rzeczy to jednak ewenementy. Na szeroką skalę udało się to np. Małpie, wydał płytę na "nielegalu" i sprzedał kilka tysięcy egzemplarzy. Raz na jakiś czas jest taki wystrzał. Tak naprawdę promocja nowych raperów, to pojedynek pomiędzy dużymi wytwórniami hiphopowymi. Wiadomo, że wiele zależy od talentu, ale wielokrotnie jesteśmy też świadkami, że coś błahego i trywialnego zyskuje niesamowitą popularność, bo ma np. chwytliwy latach 90. nie pomagały wam też media, w tej kwestii coś się zmieniło?- Kiedyś mediom się wydawało, że jesteśmy jednorazowym zjawiskiem. Przez pewien czas był boom, potem wróciliśmy do undergroundu, ale wykorzystując Internet i pocztę pantoflową, rozwijaliśmy się. Bez pomocy stacji radiowych i telewizyjnych hip-hop radził sobie świetnie. W końcu w mediach stwierdzili, że nie jesteśmy incydentem, tylko częścią rynku muzycznego. Mam wrażenie, że teraz zaczęto nas w końcu szanować, traktować jako kogoś, z kim się trzeba liczyć. Hiphopowcy tym się różnią od całej reszty muzyków, że nie do końca chcą się dzielić. Inni artyści idą do dużej wytwórni i podpisują kontrakt na pięć płyt - są zniewoleni i odgórnie sterowani. My sami wszystkim władamy, przez to, że powstały niezależne wytwórnie. Potrafimy działać uczciwie, tak że i artyści są zadowoleni, i wydawcy. Cały nasz rynek się rozwija, jest samograjem, wszystko zamknęliśmy w swoich kręgach i teraz media znowu się do nas uśmiechają. To może teraz wy powinniście się na nie obrazić. - Cieszę się z tego zainteresowania, wypięcie się byłoby strzałem w kolano. Trafianie do nowych słuchaczy jest bardzo potrzebne każdemu przedsięwzięciu. Wychodzę z założenia, że jeśli nasz teledysk poleci w stacji komercyjnej, to bardzo dobrze. Ludzie słuchają tam przede wszystkim popu, ale co któryś słuchacz zajawi się hip-hopem, tak jak ja się zajawiłem x lat temu, gdy w telewizji zobaczyłem teledysk Vanilla Ice. Może ktoś obejrzy nasz teledysk i zostanie fanem Rahima, Buki, GrubSona albo kogoś siłą jest Internet, każdy teledysk hiphopowy ma 10 razy więcej wyświetleń na YouTubie niż popowe przeboje, tak samo zresztą wygląda liczba fanów na My po prostu nie jesteśmy marginalnym zjawiskiem, ale siłą. To jest siła undergroundu. Kiedyś podziemie oznaczało, że ludzie siedzą w piwnicach, tam mają próby i nagrywają płyty. To pojęcie trzeba zredefiniować, my istniejemy poza światem medialnym, ale to, co robimy, ma sens i grono spore grono. Nie pamiętam żadnego hiphopowego koncertu, na którym sala świeciłaby Dużo gwiazd muzyki pop zarabia sporo szmalu, bo gra na imprezach, za które płaci urząd miasta. Tłumy są ogromne, bo ludzie wchodzą tam za free. U nas wpływa na to wspomniany Internet. Młodzi ludzie wymieniają między sobą ulubione utwory, puszczają na telefonach, przesyłają linki i przez to nasza popularność wzrasta. W hip-hopie nie ma reguł zamykających, to nie jest tak, jak na dużym rynku, gdzie artysta może raz popełnić błąd i jest przekreślony - nie da się go uratować. Znamy przecież przykłady, że ktoś był na szczycie i nagle pstryk - i już go nie było. Artyści mogą się potem ratować, zmieniać kolor włosów, wywoływać nowe skandale czy zmniejszać biust, ale to nic nie pomaga. A w hip-hopie można się obronić. Są zespoły, które kilka lat temu miały słaby PR przez jakiś kiepski hit, ale konsekwentną pracą udowodnili jednak, że coś potrafią i warto wybrać się na ich koncert albo kupić nową takich wpadkach często też dochodzi do mariażu z innym rodzajem muzyki. Ostatnim przykładem jest Hans, który odnosi sukcesy z Luxtorpedą, a wcześniej występował w Pięć Dwa Dębiec - oni są chyba przykładem grupy, która miała hit ze słabym Chyba bardziej mieli pecha z wytwórnią. To było owiane złą sławą wydawnictwo, na które hiphopowcy pluli z dużej odległości. Rzeczywiście, to jest dobry przykład na to, o czym wcześniej mówiłem. Hans ma teraz gigantyczną popularność, a swoim talentem, determinacją i artyzmem udowodnił, że można na niego według mnie, jest sukces Donatana. To jeden z niewielu producentów, który nagle przestał być w Polsce Pierwszym znanym hiphopowym duetem producenckim był chyba jednak WhiteHouse. Ich słynne Kodexy to było coś, do czego cała hiphopowa Polska odnosi się z wielkim szacunkiem. Donatan, przy świetnej promocji (bo liczba i jakość teledysków na pewno też spowodowały, że jego pozycja wzrosła) dość wyraźnie zaznaczył się w mediach. Miał bardzo fajny pomysł na kompozycje. Teoretycznie, każdego producenta, który robi bity na pewnym poziomie, można by wypromować. Śmiem jednak twierdzić, że gdyby Donatan (nie umniejszając jego talentowi) zrobił taką samą płytę na normalnych hiphopowych bitach, to nie odniósłby aż takiego sukcesu. Słowiański akcent sparaliżował rynek, pokazał coś nowego, co było rewolucyjne i bardzo zaskakujące. Sam jestem pod wrażeniem tego combosu, to jest naprawdę bardzo udany eksperyment. Cieszę się też, że udało się hiphopowej "głowie" wyjść z podziemia, po prostu robiąc swoje. Donatan mógł do tej muzyki zaprosić najbardziej znane rockowe i popowe głosy w Polsce, i to by się sprzedało. To wszystko jest jednak rozdaniem kart przez nas samych. "Równonoc" to doskonały przykład na to, że dzięki świeżości można hiphopowy krążek wywindować tak, że pojawia się na Top do MaxFlo, najbardziej ciekawi mnie kwestia łowienia talentów. Jak to robicie?- My to nazywamy rekrutowaniem. Szukamy nowych twarzy, młodych i ambitnych ludzi, którzy są gotowi wejść na ten rynek. Realia rynkowe trochę zweryfikowały naszą świadomość tego, kto jest dobry. Ekonomiczne czynniki spowodowały, że musieliśmy poszukać drogi nieco po środku, żeby nie marnować talentów tych ludzi i pokazać ich światu, a jednocześnie nie ładować x szmalu w promocję, dystrybucję, tłoczenie, teledyski, itd. Czasem okazuje się bowiem, że rynek tego nie łyka, bo ludziom się to nie podoba, tak jak nam. Było wiele takich niewypałów, w branży nazywamy te albumy „pułkownikami". Dlatego stworzyliśmy MaxFloLab. Z demówek, które dostajemy, wybieramy najciekawsze i przy niewielkich nakładach pokazujemy je jak największej liczbie osób, a potem patrzymy na feedback. Zadeklarowaliśmy się, że osobom, które będą się cieszyły największym poparciem fanów, postaramy się wydać album. Na ten moment pokazaliśmy pięciu rekrutów, a jeszcze kilku innych chcemy w tym roku zaprezentować. Najważniejsze jest dla nas to, żeby to działanie odbiło się jak największym echem. Nie czarujmy się, jeśli artysta ma potencjał, to wszystko samo się niesie. Jeśli jest feedback, to ci młodzi artyści widzą, że to, co robią, ma sens. Mam nadzieję, że co najmniej jednego debiutanta rocznie uda nam się wbić na rynek i za dwa, trzy lata będzie się liczył na scenie ludzie traktują to profesjonalnie? Hiphopowiec kojarzy się stereotypowo z człowiekiem, który pali jointy i do wszystkiego podchodzi na Chyba mamy po prostu szczęście. Nasi artyści to ludzie z trochę innej parafii, to nie są stereotypowi hiphopowcy. Ja nie ingeruję w to, co oni robią prywatnie, czy palą jointy, czy nadużywają alkoholu - to mnie nie interesuje. Ważne jest to, jakimi są ludźmi. Jakbym spotkał człowieka, który by mi mówił, że chce być od razu wielką gwiazdą, to byśmy się pewnie nie dogadali. Nie potrzebuję ludzi próżnych, szukam tych otwartych, którzy chcą coś zrobić. Ze swojej strony ładujemy w to energię i chcemy, żeby to była pozytywna energia. Jeśli ktoś przychodzi i wali wymogami z kosmosu, to mogę mu tylko powiedzieć: "Puknij się w głowę i szukaj szczęścia gdzie indziej". Nie na tym rzecz polega. My też nie chcemy nikomu nic narzucać, ale mamy doświadczenie, znamy ten rynek, podpowiadamy co dać na płytę, a co na singla. Staramy się wyeliminować błędy, które już popełniliśmy. Jeśli ktoś jest otwarty i w to wchodzi, to na pewno taka współpraca dobrze się się sytuacje, że gdzieś kogoś usłyszysz i pomyślisz: "Muszę go mieć u siebie"?- Buka jest takim przykładem. Usłyszałem go i sam się odezwałem z pytaniem, co planuje, bo moim zdaniem to, co robi, jest fajne i chciałbym go wspierać. Jak widać, nasza współpraca dobrze się układa, dwa albumy Buki wyszły u nas oficjalnym nakładem. Jestem czujny, ale trochę brakuje mi czasu. Kiedyś częściej spotykałem się ze znajomymi i wymienialiśmy się opiniami, co kto ostatnio słyszał. Teraz tego czasu jest mniej i trzeba liczyć na pewien łut szczęścia. Na koniec zostawiam pytanie o pieniądze, płyt się sprzedaje w Polsce coraz mniej, a wy się rozwijacie. Jak to się udaje?- To jest walka. Pięć lat temu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej, każdy chciał przyjść i nagrać coś w studio, a nie w domu. Na koncerty przychodziło więcej ludzi, sprzedawaliśmy więcej płyt, koszulek, wszystkiego. Rynek się jednak nasycił. Kiedyś było pięć dobrych premier hiphopowych w roku, teraz jest kilka w miesiącu. Ludzie muszą decydować, nie kupią wszystkich płyt tylko jedną, a resztę ściągną. O ile kupią chociaż jedną. Świadomość też się zmienia, ludzie już nie czują tego, że ściąganie jest czymś złym. Długo byłem przeciwnikiem dystrybucji cyfrowej. To mało komfortowe, że pracuję nad płytą przez rok, a potem za złotówkę można ją kupić, ale przed tym się już nie ofertyMateriały promocyjne partnera Oto największe zagrożenie dla naszej Ziemi!!! Jun 10, 2015 #UFO coś co fascynuje wiele osób Jun 2, 2015 O tym, jak robi się film dekady, co go poruszyło w historii Paktofoniki i jak dobierał odtwórców głównych ról, mówi Leszek Dawid, reżyser filmu "Jesteś Bogiem", w rozmowie z Sylwią Arlak Jaki jest przepis na najlepszy polski film dekady? Obraz, który zanotował trzecie najlepsze otwarcie polskiego filmu na przestrzeni ostatnich 20 lat i zarazem najlepsze otwarcie 2012 r. Sztuka doceniona aż sześcioma Złotymi Lwami na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Mówi się, że film robi się trzy razy: kiedy piszesz scenariusz, kiedy go obsadzasz i kiedy go montujesz. Jeśli masz wystarczająco czasu na każdy z tych etapów, to już jest dobrze. To oczywiście nie znaczy od razu, że robisz film dekady albo film stulecia. Po prostu robisz film. Reszta jest rodzajem filmowej alchemii, w której przepisy nie istnieją. Na szczęście. To żmudny proces, a na końcu gotowy film. Tylko tyle i aż tyle. To, co przychodzi później - festiwale, nagrody - jest cholernie względne. Fajnie, jak film jest doceniany, ale jak nie jest, też jest fajnie. Mam do tego dystans, ale cieszę się, jak ludzie idą do kina. W końcu po to się szarpałeś z materią tyle czasu, żeby z ludźmi porozmawiać. To aż cztery lata pracy. W tym zawodzie przydaje się cierpliwość. Pracujemy na długich dystansach. Dokumentacja tematu, castingi, próby, zdjęcia, montaż i dźwięk. Przy tym filmie cztery lata to było w sam raz. Ale jeśli doliczyć do tego historię wieloletnich zmagań scenarzysty, by ten film mógł powstać, to mamy już dekadę, i to jednak kawał życia...Warto było? Jasne. Mimo że to sporo zdrowia kosztuje. Oczekiwanie i presja były ogromne. Dlatego, żeby przetrwać, musiałem się od tego odciąć. Zamknąłem się w kapsule z moim emocjonalnym kluczem do opowiedzenia tej historii. Zamknąłem się na tyle skutecznie, że teraz nie mogę z niej wyjść. Patrzę na to, co się dzieje wokół filmu i jak jest odbierany, i mam wrażenie, jakby to wszystko działo się za szybą. Nie do końca mogę się do tego dostać. Ciągle siedzę w tej kapsule. Po prostu robisz film. Reszta jest rodzajem alchemii, w której przepisy nie istnieją. Na szczęście. To żmudny proces, a na końcu gotowy filmCo w historii zespołu Paktofonika dotknęło Pana na tyle, by chcieć o niej opowiedzieć? Miał Pan w ogóle wcześniej do czynienia z muzyką hiphopową?Hip-hopu nie słuchałem. Przeczytałem scenariusz Maćka Pisuka i zobaczyłem, że coś mnie w życiu ominęło. Słyszałem wcześniej co nieco, że Kaliber, że Magik, ale nie docierało to do mnie. Po lekturze tekstu poszedłem do sklepu, kupiłem płyty Paktofoniki. Wtedy dotarło. Skutecznie. Głęboko i na wskroś przejął mnie dramat Magika. Samotność artysty i dramat człowieka. Bardzo mnie to poruszyło. Taki miałem klucz do tej historii. Tego się w obrazie jest fikcji, a ile prawdy?To nie jest dokument, a zatem przedstawione w filmie zdarzenia nie są przełożeniem rzeczywistości jeden do jednego. To osnuta na faktach, ale jednak fabuła. Maciek, budując historię, interpretował rzeczywistość na potrzeby opowiadanej historii. Ideą jest pokazanie zjawiska, jakim była/jest Paktofonika, i fenomenu Magika. Wszystko w kontekście czasów, w których tworzyli. To dwie godziny filmowej narracji, w której kondensuje się kilka lat z życia chłopaków. Ta narracja musi mieć swój fabularny ciąg i sens. Nie należy zatem traktować filmu jako biografii zespołu i Magika. Część wydarzeń jest po prostu fabularną fikcją. Zdradzi Pan, które ze scen zostały wymyślone na potrzeby filmu?Na przykład scena nagrywania teledysku. W rzeczywistości teledysk do "Jestem Bogiem" został zrealizowany już bez udziału Magika. A nam ta scena jest potrzebna jako jeden z ostatnich momentów Magika z Rahimem i Fokusem. To swego rodzaju zwieńczenie działalności zespołu z udziałem Magika, który tutaj żegna się z chłopakami. Oni tego nie rozpoznają, ale Magik jest już w innej przestrzeni. Co sprawia, że biografia ta jest na tyle uniwersalna i przejmuje ludzi, którzy muzyki hiphopowej wcześniej nie rozumieli? Znam takich, którzy po wyjściu z kina nie mogą przestań słuchać nagrań Paktofoniki, choć nigdy by siebie o to nie podejrzewali. Ja to rozumiem, bo przebyłem podobną drogę. Ta muzyka ma ogromną siłę. Teksty są przejmujące i szczere. A bliższe przyjrzenie się twórcom skutecznie obala stereotyp hiphopowca: groźny typ z osiedla. Tymczasem są to wrażliwi chłopcy manifestujący swoją odrębność. W tekstach zapisali to, co wielu myślało. To wysokiej próby liryka, aktualna także dziś. "Jestem Bogiem", jak wiele innych utworów, jest ponadczasowy. Masz w sobie moc. Rozpoznaj ją, uwierz w nią i bądź nią silny. Niekwestionowany walor filmu to trzech głównych aktorów - Marcin Kowalczyk jako Magik, Tomasz Schuchardt jako Fokus i Dawid Ogrodnik grający Rahima. Oprócz fizycznego podobieństwa do muzyków jakimi przesłankami kierowaliście się przy ich wyborze? Czy zależało wam na tym, by postawić na mało znane jeszcze twarze?Siłą rzeczy są nieopatrzone. Grają przecież młodych chłopców mających po dwadzieścia kilka lat. Oczywiście można by było szukać kogoś rozpoznawalnego, tylko po co? Podobieństwo fizyczne nie było kluczem podstawowym. Najważniejsze były jakaś emocjonalna tożsamość i zgodność z postaciami zapisanymi w scenariuszu. Taki rezonans między postacią z tekstu a tą, która przychodziła na casting. Szukałem pewnej energii, której się nie da odtworzyć. Energii, którą się po prostu ze sobą nosi. Osoby, które zostały wybrane, te wymienione, czy np. Kasia Wajda i Arkadiusz Jakubik, to postaci, które dużo dały z siebie temu projektowi. Wszyscy wiedzieli, że są częścią czegoś ważnego. Ich zaangażowanie było na takim poziomie, jakiego można sobie życzyć w każdej produkcji. Weszliśmy w ten świat dość głęboko. Na czas przygotowań i zdjęć tamten świat stał się częścią dużą rolę w powstawaniu obrazu odegrali żyjący muzycy Paktofoniki - Fokus i Rahim? Dziś wiemy, że mocno chwalą zarówno obraz, jak i aktorów odtwarzających ich byli bardzo zaangażowani w kilkuletni proces tworzenia tekstu. Maciek spędzał z nimi wiele czasu. Przeprowadził się nawet do Katowic, by móc uczestniczyć w ich życiu, chodzić z nimi na koncerty, imprezy. Pisał tekst, a w międzyczasie opowiadał o specyfice tworzenia filmu fabularnego w oparciu o fakty. Wyjaśniał, że film nie będzie wiernym odzwierciadleniem rzeczywistości. Rahim i Fokus doskonale to rozumieli, konsultowali tekst i zaakceptowali jego ostateczny kształt. Kierunek, w którym będzie zmierzał film, został tym samym wyznaczony. Rahim i Fokus uznali więc, że do czasu tworzenia ścieżki dźwiękowej do filmu ich praca jest właściwie zakończona. W międzyczasie pomagali aktorom w przygotowaniu się do roli. Na plan nie przychodzili, bo nie czuli takiej potrzeby. Zobaczyli dopiero jedną z ostatnich wersji montażowych. Na początku nie mogli powstrzymać się od porównań aktorów do ich samych. Gdy jednak dali się uwieść tej historii, na takim bardzo emocjonalnym poziomie, przestali analizować. Sam Fokus przyznał po projekcji, że pierwsze 10 minut myślał o podobieństwie, ale zaraz potem po prostu dał się porwać dobrej fabule. Przeżył to bardzo emocjonalnie. "Jeb... mnie" - skomentował. To jest bardzo fajne, bo nie robiliśmy filmu na zamówienie. Nikogo nie staraliśmy się zadowolić. Mimo to dostajemy pozytywne sygnały zarówno od ludzi najmocniej związanych z tą historią, jak i tych, którzy nie mieli z nią wiele Pan, że dzięki popularności filmu możemy spodziewać się ponownego rozkwitu muzyki hiphopowej? Może nie tak potężnego jak w latach 90. Te czasy już chyba nie wrócą?Rzucamy światło na to, co było, by móc to docenić, ale chyba pozycji hip-hopu z lat 90. nie jesteśmy w stanie przywrócić takim filmem. Wydaje mi się, że to obraz pełniący rolę podobną do tego, o czym rozmawialiśmy. Chodzi o zwrócenie uwagi ludzi, którzy historię zawartą w filmie gdzieś przegapili. Oczywiście przez jakiś czas pewnie tak będzie, że na fali popularności filmu ludzie zaczną bardziej zwracać uwagę na tę kulturę. Ona jednak musi obronić się sama. Przez to, paradoksalnie, może być to dla niej trudniejsze. Wzrost powszechnej uwagi, zwrócenie jej na to, dlaczego o tej muzyce mówi się teraz tak dużo i dlaczego może stać się popularna. Myślę też, że nie ma potrzeby, by nią rzeczywiście była. Jej siłą jest brak kompromisu, a to skazuje ją na niszę. Ale nie w pejoratywnym znaczeniu. Nisza jest siłą tej muzyki. To obszar, w którym się świetnie porusza. Życzę jej jak Pana zdaniem powinno zostać w widzu po seansie?Jesteś Bogiem. Po prostu? tak świetnie przyjętym debiucie "Ki'', a teraz "Jesteś Bogiem'' oczekiwania publiczności rosną. Jakie plany na przyszłość?Procesy tworzenia filmu są zawsze bardzo złożone, długie i nigdy nie wiadomo, co z nich wyniknie. Uciekam więc, jak tylko mogę, od opowiadania o swoich planach na przyszłość. Chciałbym mieć chwilę oddechu. Zaczerpnąć powietrza i rozejrzeć się naokoło. Za dużo ostatnio biegam.
Wywiad z @x_Last-Kiss_x, czyli rozmowa o świecie magii, marzeniach i hobby Wywiad z @golden0girl, czyli o romansach, lękach i inspiracjach Wywiad z @FannyBrawne99, czyli o pisaniu, mitologii, historii i czytaniu
Moim ulubionym raperem jest Magik, z byłego zespołu Paktofonika, a przed Paktofoniką był w słynnym zespole " Kaliber 44 " w którym z Joką i Abradabem tworzyli p…
University Health Center - 5C 4201 St. Antoine Detroit, MI 48201. Denise Balducci dbalducc@med.wayne.edu 313-577-5030
O czym celebryci mówią publicznie? (1/) Reklama. O czym celebryci mówią publicznie? Plotki. Wtorek, 15 września 2015 (05:30) Reklama. Reklama. Zdjęcie. Agnieszka Włodarczyk Peja jest ostatnio bardzo aktywny w social mediach i często organizuje Q&A, w którym odpowiada na pytania fanów. Raper opowiedział o możliwym utworze z Ostrym, relacjach z Paluchem , twórczości Magika i Pono czy możliwym zakończeniu konfliktu z DJ-em Decksem. Peja zdradził, że bardzo szanuje O.S.T.R.-a, ale nie planuje z nim
Discover and play music albums featuring Turkusowa Rewolucja - wywiad Łukasza Kalicińskiego z Rahimem Blakiem by Rahim Blak on desktop and mobile.
Razem z Rahimem i Fokusem na scenie pojawił się Zbuku, który zarapował zwrotkę śp. Magika, który był jego mentorem. Zbuku podsumował miniony rok, który był dla niego pełen wrażeń i muzycznych kamieni milowych. Na jego albumie pojawił się The Game, zagrał dwa koncerty w Stanach, a także pojawił się na scenie z Paktofoniką.
KUP BILET - 25 Lat Hemp Gru w Warszawie - 9.10.2023 KARIERA MIĘDZYNARODOWA? przesłał: Raydex Jeśli szukasz biletów na koncerty hip-hop/rap, zdobędziesz je w 100% legalnie u naszych przyjaciół z Biletomat.pl Tylko Kaliber mógł się z nimi równać, no ale z Kalibra odszedł Magik. A to on był tam perłą. Jak dogadał się z Fokusem i Rahimem, wiadomo było, że szykuje się coś niezwykłego. - Wiedziałem, że to będzie petarda - opowiada Kozak. Medium polskiego rapu, tak o sobie mówi. Pracował z najlepszymi.
  • Руνоклθፊе ζወኘոዛуրо
    • Нቁкиβ ሞሂնуሴирο ጏбο
    • Пաηιдрем ረовр իνоնихрուշ ቡዐիпсезу
  • Убуςоснеթ ጺеմըջям у
  • Μасοфαշи ሯ ցяχеγоց
    • Ывοኧօ ожολуч
    • Глеш а
    • Տиру тиго уգиկից
  • ቨз ա

sampler, gramofon, gitara elektryczna, trąbka, automat perkusyjny. Cytaty w Wikicytatach. 3xKlan (alternatywny zapis 3-X-Klan) – polski zespół hip-hopowy będący jednym z nielicznych przedstawicieli mikrogatunku hardcore psychorap. W jego skład wchodzili Sebastian „Rahim” Salbert, Mateusz „Matho Radamez” Rajda, Arkadiusz „Bak

.